Na ten dzień czekaliśmy z niecierpliwością od dawna. 15 maja wczesnym rankiem pod opieką naszych Pań Wychowawczyń- Iwony Kuci, Edyty Krukar i Urszuli Chmiel, wyruszyliśmy na wycieczkę do Wadowic, Oświęcimia i Zatoru. Przez całą niemal podróż nieco zaniepokojeni spoglądaliśmy przez szyby, na padający obficie deszcz. Na szczęście, po przyjeździe do Wadowic, deszcz prawie ustał i mogliśmy bez przeszkód udać się na spacer śladami Jana Pawła II. Obejrzeliśmy urokliwy rynek, odnaleźliśmy dom rodzinny Karola Wojtyły i zwiedziliśmy pobliską Bazylikę Mniejszą Ofiarowania NMP. Mieliśmy również okazję degustować słynne „kremówki papieskie”.
Z rodzinnego miasta Papieża udaliśmy się do Oświęcimia, by poszerzyć nasze wiadomości z historii i zwiedzić były nazistowski obóz zagłady Auschwitz – Birkenau.
Widzieliśmy autentyczne rampy, ogrodzenia i drogi, którymi chodzili więźniowie oraz archiwalia i obiekty ruchome - walizki, ubrania, buty itp. Było to dla nas wstrząsające przeżycie, które długo będziemy pamiętać. Poznaliśmy losy ludzi różnych narodowości, którzy byli w bestialski sposób traktowani przez Niemców. Tam człowiek nie był już człowiekiem, a stawał się nic nieznaczącym numerem.
Po opuszczeniu tego smutnego miejsca wyruszyliśmy do Kwaczały, gdzie mieliśmy zarezerwowany nocleg. Po zakwaterowaniu, krótkim odpoczynku, obiadokolacji i wieczornym spacerze po najbliższej okolicy, udaliśmy się do pokoi, by do późnych godzin nocnych miło spędzić czas na rozmowach, żartach i grach towarzyskich.
Ranek przywitał nas piękną słoneczną pogodą i całe szczęście bo udaliśmy się do Parku Rozrywki Energylandia w Zatorze. Każdy znalazł tu coś dla siebie - zarówno amator mocnych wrażeń, jak i miłośnik pluszaków. Harcom na ziemi, w powietrzu i na wodzie nie było końca! Kto zmęczył się szaloną zabawą, mógł odpocząć w kinie 7D czy w planetarium, bądź posilić się w jednym z wielu punktów gastronomicznych. Dla największych „leniwców” ustawiono leżaki pod słomkowymi parasolami, by mogli poczuć się jak na Hawajach. Nawet deszcz był dla nas łaskawy i wstrzymał się z opadami do czasu, gdy udaliśmy się na obiad. Smaczny posiłek wzmocnił nasze nadwątlone siły i mogliśmy bez przeszkód, choć w strugach deszczu, wyruszyć w drogę powrotną, marząc o następnej wizycie w Energylandii.