Międzynarodowy Dzień Języka Ojczystego

„Granice mojego języka wyznaczają granice mojego świata”.

Ludwig Wittgenstein

W dniu 26 lutego 2024 roku Pan dyrektor Piotr Cisek wręczył nagrody laureatom Szkolnego Dyktanda. Adresatami konkursu byli uczniowie klas siódmych, którzy zawalczyli o tytuł Mistrza Polskiej Ortografii. Wydarzenie to miało na celu promowanie Międzynarodowego Dnia Języka Ojczystego, obchodzonego na całym świecie 21 lutego br.


Oto lista nagrodzonych:

Lokata

Imię i nazwisko ucznia

Klasa

Mistrz Polskiej Ortografii
I miejsce

Julia Szepieniec

7b

Mistrz Polskiej Ortografii
I miejsce

Anna Ziajka

7b

I Wicemistrz Polskiej Ortografii
II miejsce

Maja Penar

7a

II Wicemistrz Polskiej Ortografii
III miejsce

Julia Mazurek

7b

Uczennice otrzymały pamiątkowe dyplomy oraz nagrody książkowe, ufundowane przez Radę Rodziców. Pan dyrektor w mowie okolicznościowej, gratulując wyróżnionym wychowankom, zwrócił uwagę, jak ważne we współczesnym świecie jest poprawne posługiwanie się językiem ojczystym w piśmie i mowie. Umiejętność sprawnego posługiwania się polszczyzną, poparta zdolnościami retorycznymi i sztuką argumentowania stanowiska, jest jednym z elementów, charakteryzujących użytkowników języka polskiego. O tym ważnym aspekcie przypomniał zgromadzonej młodzieży podczas gali podsumowującej szkolny konkurs, który stał się już dobrą tradycją w murach naszej szkoły. Dyktando zorganizował Pan Waldemar Kilar.

Poniżej zamieszczamy pełny tekst humorystycznego opowiadania, które starali się bezbłędnie zapisać uczniowie.

U dentysty

Tuż po trzeciej obudził Andrzeja przerażający ból zęba. Miał wrażenie, że boli go pół twarzy. Przypomniał sobie, że od kilku dni podczas przeżuwania orzechów słyszał podejrzane skrzypienie. Zresztą często zgrzytał zębami. Oto efekt. Zlekceważył też pierwsze przejawy próchnicy. Od dzieciństwa miał krzywy zgryz, więc nie przepadał za wizytami u dentysty. Kojarzyły mu się z czymś nieprzyjemnym. Rano wygrzebał z przepastnej szuflady kalendarz. Znalazł numer telefonu do przychodni, gdyż zamierzał pójść do lekarza jeszcze przed zmierzchem.
Andrzej zatrzymał się przed gabinetem. „Doktor Grażyna Przyjemna” – przeczytał i nie zapukał do drzwi. Przypomniał sobie wszystkie wizyty, podczas których wrzeszczał, wierzgał i kopał. Cofnął się przerażony, ale tuż za nim stał potężny pielęgniarz wyglądający w swym białym fartuchu jak rycerz. Grożąc pacjentowi palcem jak małemu brzdącowi, zabarykadował przejście do windy. „Może mi się tylko przywidziało” – pomyślał Andrzej. Usłyszał dźwięcznie brzmiący głos: „Następny, proszę!”, więc wszedł.
Rozejrzał się niepewnie. Wnętrze gabinetu oświetlało blade światło jarzeniówek. Nie było za to żadnych narzędzi tortur. Przy fotelu stała najśliczniejsza dziewczyna, jaką w życiu widział. Po chwili założyła maseczkę i grzecznie zaprosiła przybyłego na fotel. Andrzej wyszczerzył zęby w nieszczerym uśmiechu, ale postanowił, że nie stchórzy. Jak przez mgłę usłyszał, że ma zrobić prześwietlenie trzonowego zęba. Rozmarzony patrzył w przepastne oczy uważnie śledzące wiertło. Otrzeźwił go trzask odkładanego na stolik lusterka. Gdy tylko wypluł gazę, wykrzyknął: „Czy zostanie pani moją żoną?”.
Pani Grażyna popatrzyła zdziwiona, ale nie chciała zaprzepaścić szansy na małżeństwo z tak przystojnym młodzieńcem, toteż odrzekła: „Tak”. I kto by przypuszczał, że ból zęba przyczyni się do spotkania przyszłej młodej pary.