• Nasza szkoła

    Już od ponad stu lat istnienia szkoły pedagogom i uczniom towarzyszy myśl Owidiusza: „Gutta cavat lapidem non vi, sed saepe cadendo” („Kropla drąży skałę nie siłą, lecz ciągłym padaniem”). Jedynie ciężka praca jest receptą na sukces.

  • Wyjątkowe wycieczki

    Zwiedzamy nie tylko najbliższy nam Beskid Niski, ale również bywamy w Bieszczadach, Pieninach i Tatrach. Podziwiamy architekturę Krakowa, Wrocławia, Warszawy… Kształtujemy swe gusta estetyczne, słuchając koncertów w filharmonii, oglądając spektakle w teatrze i projekcje filmowe w kinie.

  • Chór Kantata

    Od 2005 roku działa chór Kantata, który swoimi występami uświetnia uroczystości szkolne i środowiskowe, wzbudzając podziw i aplauz widowni. Przynosi niewątpliwie chlubę naszej szkole.

  • Odkrywamy talenty

    W każdym uczniu, już od najmłodszych lat, odkrywamy i pielęgnujemy uzdolnienia artystyczne, matematyczne, sportowe i inne. Świadectwem naszej pracy są liczne sukcesy w konkursach, olimpiadach, festiwalach i zawodach sportowych.

  • Sukcesy sportowe

    Jesteśmy w czołówce najbardziej usportowionych szkół województwa podkarpackiego. Osiągamy znaczące sukcesy w różnych dyscyplinach: piłce ręcznej, koszykówce, biegach przełajowych…

  • Wysoki poziom nauczania

    Rzetelna i systematyczna praca pedagogów gwarantuje harmonijny i wszechstronny rozwój uczniów oraz otwiera im drzwi do najlepszych szkół ponadpodstawowych w regionie.

Pokonać siebie

Pan Waldemar Czado, nauczyciel, mieszkaniec Rymanowa Zdroju, realizując to o czym marzył od lat, w dniu 28 września br. wystartował w jubileuszowym 30 Flora Maratonie Warszawskim. Był jednym z 2750 zawodników pragnących wypróbować swoich sił w walce z „królewskim dystansem” liczącym dokładnie 42 km 195 m. Podobnie jak i wielu pozostałych biegaczy, wystartował w maratonie po raz pierwszy. 

Skąd pomysł? Jak sam opowiada: „Biegam od kilku lat po lesie w terenie górzystym od wiosny do jesieni 30-70 km/tyg. W tym roku dla przypieczętowania 50-tki zamarzył mi się maraton. Od wiosny „klepię asfalt” 70-100 km tygodniowo z trzema tygodniowymi przerwami, w trakcie których wyjeżdżałem w góry”. Właściwe przygotowanie się do tak poważnej imprezy wymaga stosowania odpowiedniego treningu. Waldemar korzystał z „Count-Down Plan”, autorstwa Petera Greifa. Jest to plan treningowy służący do bezpośredniego przygotowania się do maratonu, a jego podstawą są długie wybiegania (35 km raz w tygodniu, w którym całkowity dystans to 90-100 km). 

Dzień Wielkiej Próby nasz maratończyk wspomina następująco: „Pogoda najlepsza do biegania, przynajmniej dla mnie, ponieważ było chłodno. Założeniem było biec w tempie 5 minut na kilometr i prawie tak było, choć od 10 km lekko wysforowałem się do przodu przed prowadzącego grupę na to tempo, bo za nim był tłok. Na 25 km obok wspaniałych dziewcząt skandujących: "Tak się bawi, tak się bawi Ja-seł-ko", złapałem właściwy rytm i z tą piosenką w głowie biegłem przez następne 10 km, ciągle przesuwając się do przodu w tempie ok 4:40. Nie było ściany (to w żargonie maratończyków kryzys pojawiający się w okolicy 30 km, który często niweczy najambitniejsze plany), choć po 35 km czułem, że biegnę na granicy tego, co nogi mogą wytrzymać (zagrożenie skurczem). Ogólnie czułem się wyśmienicie i cały czas biegłem z niewymuszonym uśmiechem na masce, pozdrawiając kogo tylko się dało.”

Uczucie po biegu? Bardzo ucieszyłem się, że wszystko poszło zgodnie z planem. Bałem się tego, co będzie po maratonie. Musiałem wrócić z Warszawy do domu prowadząc samochód (400 km), by w poniedziałek rano być w pracy. (…) Okazało się, że byłem dobrze przygotowany do tempa, które przyjąłem. Przed biegiem nie miałem potrzebnej wiedzy, ale znalazłem ją na stronach i forach internetowych. Informacje tam znalezione pozwoliły uwierzyć mi w to, co wcześniej wykombinowałem i przyjąć odpowiednie do mojego przygotowania tempo, by w zdrowiu ukończyć bieg. Plany? „Teraz zamierzam wrócić do biegania w górach, ale bieg ulicami Warszawy wrył się w moją pamięć tak pięknie, że nie wykluczam powrotu”. Moim nowym marzeniem jest ukończenie Biegu Rzeźnika – 75 km górskim szlakiem Komańczy do Ustrzyk Górnych. Może uda się już na wiosnę – trzymajcie kciuki! Metę w Warszawie osiągnęło 2640 maratończyków. Nasz bohater przekroczył ją jako 376 zawodnik, zdobywając 59 miejsce (wśród 362 osób w swojej kategorii wiekowej) z czasem 3:25:19 brutto. Netto 3:24:43 – różnica wynika stąd, że w 3 tys. tłumie linię startu mija się po pewnym czasie od strzału startera. Elektroniczne chipy zaszyte w numery startowe pozwalają na takie rozróżnienie. Dla pełni obrazu należy dodać, te dwudziestoletni Etiopczyk Alemayehu Shumye został zwycięzcą z czasem 2:11.50. Drugie miejsce zajął Kenijczyk Michael Karonei - 2:13.17, a trzecie Tanzańczyk Disdery Hombo - 2:13.41.

Przypomnijmy, że pan Waldemar Czado nie był pierwszym maratończykiem z rymanowskiej ziemi. Rok temu w 29 Flora Maratonie Warszawskim wystartował pan Bogdan Porembski, również mieszkaniec Rymanowa Zdroju. Ukończył on bieg na pozycji 826 z czasem 3:52:34 wśród 2121 biegaczy, którzy przekroczyli linię mety, zdobywając 245 pozycję spośród 500 zawodników w swojej grupie wiekowej. Pan Porembski również w tym roku przygotowywał się do tego maratonu, planowali biec razem, jednak kontuzja doznana na kilkanaście dni przed biegiem nie pozwoliła na uczestnictwo w biegu. Był w Warszawie, dopingował kolegę na trasie, dając wzorowy przykład sportowego ducha.
Nasi maratończycy udowodnili, że wciąż żywe są słowa Wergiliusza: „Zwyciężać mogą ci, którzy wierzą, że mogą''.
Piotr Cisek