Dyktandem uczciliśmy pamięć Wojciecha Młynarskiego

„Granice mojego języka są granicami mojego świata.”

Ludwig Wittgenstein

W dniu 23 marca 2017 roku w gościnnych progach Collegium Pigonianum w Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej w Krośnie zostało zorganizowane przez Instytut Humanistyczny III Krośnieńskie Dyktando PWSZ. Było ono jednym z wydarzeń promujących Akademickie Dni Nauki. Dyktando poprzedził niezwykle interesujący wykład prof. Alicji Witalisz „Anglicyzmy we współczesnej polszczyźnie”. Prelegentka przedstawiła historię zapożyczeń z języka angielskiego, zwracając uwagę na ogromną popularność kalk językowych w wielu dziedzinach życia. Jej wystąpienie spotkało się z bardzo żywym odbiorem ze strony audytorium i zostało nagrodzone burzą braw.
Punktem kulminacyjnym spotkania było dyktando, w którym wzięli udział uczniowie szkół podstawowych, gimnazjalnych i ponadgimnazjalnych z regionu, wyłonieni podczas eliminacji szkolnych, przeprowadzonych 1 marca br. W konkursie ortograficznym wystartowali również przedstawiciele naszej społeczności: Aleksandra Hanus, Emilia Mazurek, Izabela Siręga (ze szkoły podstawowej) oraz Marcelina Hanus, Martyna Jasina, Jan Jurasz, Karol Jurasz, Anna Kuszel, Dominika Pęcak, Karolina Rygiel (z gimnazjum). Wszyscy awansowali do wielkiego finału, wygrywając szkolne eliminacje.

Tekst dyktanda – błyskotliwej i pełnej humoru opowieści, której świat przedstawiony został osadzony w realiach ziemi krośnieńskiej – czytała dr Joanna Kułakowska – Lis, pracownik naukowy Zakładu Komunikacji Międzynarodowej. Autorem wypowiedzi, nafaszerowanej pułapkami ortograficznymi, był prof. nadzw. dr hab. Kazimierz Sikora – językoznawca, adiunkt w Katedrze Historii Języka i Dialektologii UJ. Dodajmy, że na wniosek dr Bartosza Gołąbka, dyrektora Instytutu Humanistycznego PWSZ w Krośnie, konkurs ortograficzny został dedykowany pamięci Wojciecha Młynarskiego (1941-2017). Ten wybitny polski poeta, satyryk i autor tekstów piosenek zmarł kilka dni temu w Warszawie po długiej i ciężkiej chorobie.

Poniżej prezentujemy tekst dyktanda o najwyższym stopniu trudności:

Wiosenne déjà vu

Skądkolwiek byś tu przybył, wędrowcze: z odmętów Śródziemia: Cienia Mordoru (cienia Mordoru) czy z ojczyzny hardych hobbitów i pokiereszowanych piłami entów, a może z niekończącej się podróży do cudów Narnii, na grzbiecie Aslana czy Falkora, z opisanej w na wpół zapomnianych klechdach wojny z wszechogarniającą nicością, z Lutczy, Huty Brzuskiej, Świerzowej Polskiej, Żyznowa, Poraża, Załuża, Hajnówki, bacz pilnie na pióro, na znaki i litery krągłe, na przecinki twej niewzruszonej woli posłuszne. Bo pozna smak triumfu (tryumfu) ten, kto się nie utopi w oparach utopii i łeb urwie ortograficznej hydrze. Porzućcie nadzieję na bezbłędność, którzy to piszecie.
Głośnym echem odbiła się w Komborni niezapowiedziana wizyta attaché konsularnego San Escobar, hrabiny Horpyny Żółkiewskiej rodem z Chorkówki w towarzystwie przybyłego zza oceanu chargé d’affaires kraju, gdzie już wybrali między dżumą a cholerą, pana Heliodora Siódmaka, eks-Polaka w szóstym pokoleniu, o zszarganej opinii gbura, donżuana i hulaki. Zatrzymali się nie byle gdzie, bo nieopodal czterogwiazdkowego hotelu butikowego „Dwór Kombornia”. Tam odpoczęli nieco i pożywili się w restauracji „Magnolia”, przy zamówionym online stoliku, wybierając z wystawnego menu rosół z kołdunami oraz wieprzowe polędwiczki, puree ziemniaczane i warzywa, a na deser dyniowy crème brûlée ze słonym karmelem. Hoża niewiasta, walcząc z cellulitisem i nadwagą, imała się wszelkich sposobów. Słuchała reggae i jazzu (dżezu) na przemian i uprawiała w obcisłych legginsach jogging dookoła dworskiego stawu i fontann. Tymczasem jej partner, niezrównoważony eksalkoholik z zachodniego Manhattanu, wespół z miejscowym, oprószonym siwizną rostrucharzem pod czujnym okiem hostessy odkrywał uroki sauny, masażu i niezrównanego wstrząśniętego niemieszanego martini. Natenczas koło nowo założonego przy wierzbie klombu w kształcie rombu pojawiła się znienacka szarobura ropucha w żółto-zielone prążki. Skubnąwszy z grządki co nieco rzeżuchy i podjadłszy skumbrii z leżącej w błocie konserwy, ruszyła w bród przez okazałą kałużę. Wprzód humor zwarzył jej lepiący się do łapek tłusty, cuchnący benzyną muł, ale posuwając się z wolna w skos i naprzód, dotarła do płynącej nieopodal strużki. Stamtąd w okamgnieniu dopłynęłaby do stawu, pozbywając się błotnego balejażu (baleyage’u) w miłosnej ekstazie, wespół w zespół – by żądz moc móc zmóc. Ale gdzieżby tam! Hrabina zagrodziła jej drogę. Wzięła się więc na odwagę i rzekła: „Całuj, bo jak zostanę księciem, to się nie dopchasz”.

Wyniki III Krośnieńskiego Dyktanda PWSZ poznamy niebawem. Kodowane prace ocenią pracownicy naukowi uczelni, a laureaci zostaną zaproszeni na uroczystość podsumowującą konkurs. Trzymamy kciuki za naszych reprezentantów, którzy przygotowywali się do ortograficznych zmagań pod kierunkiem Pana Waldemara Kilara.